Po prostu biegnij!
Wiele osób zanim jeszcze zacznie biegać, martwi się o brak stopera, pulsometru, odpowiednich butów czy nawet futerału na telefon. Tymczasem bieganie nie jest wypadkową gadżetów, które sprawią, że zaczniemy się ruszać. Bieganie to przede wszystkim sposób lokomocji, tak współcześnie popularny, że nazywany już nie sportem, a stylem życia.
SPIS TREŚCI:
1. Bieganie jako styl życia
2. To jest takie proste
3. Pulsometry i stopery zmorą współczesności
Określ swój cel treningowy, a my pomożemy Ci go osiągnąć.
Stylem życia zwykliśmy określać sposób wyrażania swojego przywiązania do zasad i norm. Jeśli naszym celem stało się odżywianie bez cukru czy alkoholu, to nasz styl już można nazywać zdrowym. Jeśli z kolei naszym celem stało się takie uporządkowanie dnia, żeby zawsze znaleźć w nim czas na bieganie, to nasz styl można nazwać sportowym.
Pasjonaci biegania ten sportowy styl życia nazwali biegowym. Co to oznacza? W skrócie to codzienność, w której wszystko kręci się wokół biegania. Naszymi zmartwieniami stają się wówczas nie tylko praca, rodzina itd., ale także forma, pogoda, odzież, nawodnienie czy zawody.
Wiąże się to też ze specyfiką właściwą dla biegania. Właściwe nawyki (bieganie w słuchawkach, z kimś lub samemu, po ścieżkach, które znamy, z aplikacją, której zaufaliśmy, z nerką itd.) stają się naszym nałogiem. Odwiedzamy te same strony internetowe, fanpejdże, uczęszczamy do tych samych sklepów i ufamy tylko określonym markom. Styl biegowego życia można interpretować naprawdę na tysiące sposobów.
Opisany styl życia czasami przeradza się w fascynację graniczącą z sza-leństwem. Można to zaobserwować wówczas, kiedy przez bieganie zapominamy o odebraniu dzieci ze szkoły, wypełnieniu zobowiązań itd. Widać to także wtedy, kiedy zaczynamy dbać o każdy centymetr naszej garderoby, a nasze rozmowy z ludźmi niezainteresowanymi sportem szybko schodzą na najwygodniejszy dla nas temat.
Nie ma co popadać w szaleństwo. Każdą pasję można kontrolować. Warto skupić się jednak na prostocie. Nie trzeba butów szytych na zamówienie, żeby zmierzyć się z pobliskim podbiegiem i w końcu – niepotrzebne nam są pulsometry, stopery i inne gadżety, żeby narzucić sobie właściwe tempo.
3. Pulsometry i stopery zmorą współczesności
Kiedy zaczynamy swoją przygodę z bieganiem, często wspominamy o braku stopera lub pulsometru. Ale tak szczerze, to do czego one są nam właściwie potrzebne? Czy naprawdę musimy mieć pulsometr, żeby właściwie przygotować się do biegu na 5 czy 10 km? A czy nie możemy po prostu biec? Dlaczego radość z biegania ma odbierać nam elektronika?
Przykładem pierwszym z brzegu mogę być ja. Swoje największe sukcesy osiągnąłem, kiedy biegałem na dystansie 100 m. Na młodzieżowe mistrzostwa Europy przygotowywałem się praktycznie bez stopera i innych wymienionych urządzeń. Można? Można!
Ktoś może mi zarzucić, że sprint to inna bajka, że tam się po prostu biegnie ile sił w nogach. Uwierzcie, że gdybym na każdym treningu chciał biegać na max swoich możliwości, to już dawno zakończyłbym karierę. Również do półmaratonu oraz maratonu przygotowywałem się bez elektroniki. Wychodziłem po prostu na trening i biegłem. Myślałem o problemach, ludziach, swojej przyszłości – ale nie o wynikach!
Co ciekawe – to, co wydawało się rzadkością w moim otoczeniu, jest czymś normalnym także u najlepszych biegaczy świata. Jak wielkie było zaskoczenie Rasmusa Ankersena, autora bestsellerowej lektury „Kopalnie talentów”, kiedy odwiedził Kenię, żeby poznać sekret niesamowitych sukcesów jej mieszkańców w biegach. Okazało się, że stopery, które przywiózł ze sobą z Europy, u nich służyły za sznurki, na których wieszali ubrania. Da się bez bajerów? Da się! Trzeba tylko chcieć.