Hoodia gordonii – hit czy kit?
Rynek suplementów diety rośnie na naszych oczach i praktycznie każdego miesiąca można napotkać kolejne produkty, mające na celu pomoc
w szybszym osiągnięciu pożądanego celu. Czy aby na pewno wszystkie
z nich okazują się na tyle skuteczne, jak obiecują reklamowe hasła?
SPIS TREŚCI:
1. Czym tak naprawdę jest hoodia?
3. Podsumowanie – czy warto stosować?
1. Czym tak naprawdę jest hoodia?
Hoodia jest rośliną występującą głównie na terenach południowej części Afryki, dokładniej mowa tu o takich krajach jak Angola, Botswana, Namibii czy RPA. Najczęściej jest jednak kojarzona z pustynią Kalaharii. Obszar, na którym żyje, determinuje jej podstawową właściwość – hoodia gordonii, podobnie jak kaktus, jest sukulentem. Oznacza to, że jej budowa jest przystosowana do wysokich temperatur, dzięki specjalnie wyspecjalizowanym tkankom, które są zdolne do gromadzenia wody, by przetrwać w skrajnych warunkach środowiska. Równie charakterystyczną cechą hodii jest zapach kwiatów, który najczęściej jest porównywany do zgniłego mięsa. Hoodia gordonii została odkryta po raz pierwszy w roku 1779 przez pułkownika Roberta Gordona Jacoba w okręgu Orange River.
Warto zadać sobie pytanie, dlaczego w ogóle mówimy o hoodii, skoro jest to tak mało znana i trudno dostępna roślina? Powodem jest wzrost jej popularności w mediach, gdzie niejednokrotnie była reklamowana jako skuteczny środek na odchudzanie oraz broń przeciwko nadprogramowym kilogramom. Spróbujmy więc sprawdzić, jak jest naprawdę.
Pierwsze doniesienia naukowe na temat domniemanego wpływu hoodii wobec nadwagi pochodzą od rdzennych mieszkańców terenów Afryki. Ich zdaniem, żucie fragmentów rośliny przyczynia się do wyraźnego zahamowania apetytu, co jest niezwykle pomocne podczas dłuższego pobytu na obszarach pustynnych. Oprócz tego, Afrykanie podają, że hoodia jest wykorzystywana do leczenia niewielkich infekcji oraz pomaga w walce
z niestrawnością pokarmową. Niemniej jednak ludowe wierzenia to zbyt słabe źródło, by wypuścić suplement do masowej sprzedaży.
Przenieśmy się więc do roku 1977, kiedy to Rada Badań Naukowych
i Przemysłowych (CSIR) rozpoczyna pierwsze próby nad wyizolowaniem domniemanego składnika, który jest odpowiedzialny za hamowanie głodu. Przypuszczano, że działanie rośliny polega na oszukiwaniu mózgu poprzez przesyłanie informacji do ośrodka sytości. W roku 1996, czynnik ten – obecnie określany mianem P57 – zostaje opatentowany przez koncerny farmaceutyczne.
Niestety, ograniczona liczba badań co do skuteczności jego działania,
a także brak odpowiednio przeprowadzonych analiz na ludziach, jest przyczyną wątpliwości na temat realnego wpływu hoodi na ludzki ustrój. Wstępne założenia przypuszczają, że oprócz P57 afrykański sukulent posiada też inne związki, które mogą mieć niekorzystny wpływ na funkcjonowanie wątroby oraz prowadzić do zahamowania uczucia pragnienia. To natomiast może doprowadzić do stanu odwodnienia bądź nawet skrajnego wycieńczenia.
3. Podsumowanie – czy warto stosować?
Hoodia gondorii okazuje się więc suplementem o wątpliwej skuteczności. Brak rzetelnych badań na temat realnego wpływu rośliny na ludzki organizm oraz działanie oparte na przypuszczeniach nie stawia tej rośliny w zbyt pozytywnym świetle. Z jednej strony nic nie stoi na przeszkodzie, by samemu przekonać się o jej właściwościach, ale z drugiej, czy jest sens zawracać sobie głowę czymś nie do końca poznanym i zbadanym? Myślę, że przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, zanim hoodia zostanie „rozłożona na czynniki pierwsze”. Na tę chwilę lepiej nie ulegać suplementom, które wykorzystują jej działanie, gdyż w większości przypadków jej zawartość jest po prostu znikoma!