Co denerwuje biegaczy?
Pogoda, brudne ubranie, niewyspanie... Istnieje naprawdę wiele rzeczy, które denerwują biegaczy. Poniższy artykuł będzie próbą wyselekcjonowania tych, które najbardziej irytują i dekoncentrują. Jeśli macie własne propozycje, piszcie w komentarzach. Spróbujemy wybrać sytuacje i czynniki, które najbardziej nas demotywują.
SPIS TREŚCI:
1. Trening biegacza a brudne powietrze
2. Bieganie a czerwone światło na pasach
3. Biegacz vs zdziwione miny ludzi
4. Urodzeni biegacze i „władcy chodników”
5. Zbłąkane zwierzęta, psie odchody i inne rewelacje
Określ swój cel treningowy, a my pomożemy Ci go osiągnąć.
1. Trening biegacza a brudne powietrze
Smog to element ciągłej dyskusji biegających mieszkańców wielkich miast. A jest o czym dyskutować. Polskie aglomeracje od wielu lat utrzymują się w czołówce najbardziej zanieczyszczonych miast Europy. Powietrze w Krakowie przez ponad 140 dni w roku przekracza ostrzegawcze normy. Z badań wynika też bardzo ponury obraz, że niewyczuwalny przez nas smog przyczynia się do śmierci aż 400 osób w skali roku.
W innych miastach nie jest wcale lepiej. Warszawa, Łódź czy Górny Śląsk to miejsca, w których stężenie tzw. pyłu zawieszonego jest największe. Jedni reagują na zanieczyszczenia bólem w płucach, dusznościami i kaszlem, inni nie mają żadnych dolegliwości. Prawdą jest jednak, że szkodliwe pyłki osiadają w płucach wszystkich mieszkańców dużych miast. To, ilu z nich prędzej czy później zachoruje, jest już zwykłą statystyką.
Wśród biegaczy toczy się debata, czy przenikające do płuc i krwiobiegu cząstki PM 2,5 mogą przyczynić się do spadku wydolności i pogorszenia wyników. Niestety choć brakuje miarodajnych badań, wiele wskazuje na to, że tak. Ratunek dla biegaczy to trening o poranku lub późnym wieczorem (wówczas stężenie pyłów jest najmniejsze). Biegacze wybierają też miejsca z dala od ruchliwych ulic i fabryk. Taką miejską oazą czystego powietrza są parki, które pełnią funkcję naturalnego filtra powietrza. Jeśli trenować, to właśnie tam.
2. Bieganie a czerwone światło na pasach
Biegniesz już od 30 minut, złapałeś drugi oddech i jesteś bardzo blisko zakończenia efektownego treningu. W tym czasie nagle wyłania się przed tobą niespodziewana przeszkoda – pasy z sygnalizacją świetlną. Myślę, że
w głowie ponad 80% biegających na pewno pojawia się wówczas dylemat: przebiec na czerwonym, czy zatrzymać się i truchtać w miejscu? Ten dylemat nie raz kończy się mandatem w wysokości 100 złotych.
Większość wybiera postój... Ale ten postój w niektórych miejscach potrafi ciągnąć się w nieskończoność. Niektórzy biegacze, żeby zaoszczędzić sobie nerwów, biegają wyłącznie w środku największych miejskich parków i jak ognia unikają przecznic z sygnalizacją świetlną. W wielu miejscach światła znajdują się zupełnie niepotrzebnie, w wielu też poważnie szwankują, bo „zieleń” włączają aż po 2 minutach. Warto znać mapę swojego miasta i wybierać ścieżki, gdzie świateł jest najmniej.
3. Biegacz vs zdziwione miny ludzi
W dużych miastach, gdzie wszyscy są anonimowi, bieganie to jeszcze nie problem. Na wsiach i w małych miasteczkach bieganie wciąż jednak wywołuje zdziwienie. Zdziwione miny nie biorą się z niechęci do trenujących, ale z wciąż małej świadomości, że biegać można sobie ot tak, po prostu. Ludzie na wsi w większości znają się i czasem pokonanie 200-metrowego odcinka trasy nagle staje się wstydliwym problemem, no bo „co ludzie powiedzą?”, „będą plotki” itd.
Jest też innego rodzaju problem. Na wspomnianym dystansie 200 metrów co najmniej 3–4 osobom (czasem i 10) trzeba będzie odpowiedzieć „cześć” i „dzień dobry”. W takim wypadku najlepiej jest wychodzić na bieganie tuż po zmroku, ewentualnie wybrać jakąś okrężną drogę. To załatwi problem.
4. Urodzeni biegacze i „władcy chodników”
Osiągasz pożądane tempo, utrzymujesz je, a nawet masz zamiar przyspieszyć. Aż tu nagle wyrasta przed tobą zajmująca całą szerokość chodnika grupa ludzi. Myślisz: co robić? Ominąć ich, wbiegając w chaszcze, czy też zawołać z tyłu: uwagaaa! Jeszcze inni próbują po prostu wykonać kuriozalny manewr minięcia ich na tzw. styk.
Obojętnie, jaką próbę podejmiesz, na pewno ich w jakimś stopniu przestraszysz. Biegacze zazwyczaj starają się biegać lekko i cicho,
a zagadani przed nami ludzie zapominają, że ktoś może za nimi wyskoczyć. Najbardziej cierpią jednak biegacze, którzy woleliby z pewnością nie odzywać się w ogóle.
5. Zbłąkane zwierzęta, psie odchody i inne rewelacje
Co jeszcze może nas zaskoczyć na biegowych ścieżkach? Tak, to psie odchody. Chyba każdemu w życiu zdarzyło się w nie wdepnąć. Najgorzej jest po zmroku, kiedy nie do końca widzimy czyhające na nas zagrożenia. Podobnie jest w sytuacji, kiedy biegamy w deszczu. Wtedy do nierzadkich sytuacji należy moment, kiedy źle wyczujemy powierzchnię i wdepniemy
w większą niż przypuszczaliśmy kałużę.
Ubrudzone buty, ochlapane bluza i spodnie. Znowu wszystko do prania. Niestety, ale taki jest już urok biegania. Trzeba liczyć się ze wszystkimi ewentualnościami. Tak samo jak z tym, że naprzeciwko możemy spotkać nieobliczalnego czworonoga i nieważne, czy jest on mały, czy pokaźny, zawsze może ugryźć. A nie możnaby tak przebiec wszystkiego bez kłopotów? – zastanawiamy się. Odpowiedź nasuwa się niestety sama.