Tatrzański puchar Street Workout - relacja
Za mną kolejne zawody. Tym razem trzeba było pokonać parę kilometrów. Gościła nas Słowacja i jej niesamowite widoki wysokich Tatr. Start nie był łatwy, ponieważ jeszcze nie odpocząłem po zawodach w Środzie Wielkopolskiej, na których starałem się dać z siebie wszystko. Teraz już wiem, że tydzień przerwy między zawodami to stanowczo za mało.
SPIS TREŚCI:
Określ swój cel treningowy, a my pomożemy Ci go osiągnąć.
Kolejny weekend spędzony poza domem, a w tym przypadku poza Polską. Tym razem czekała nas wycieczka na Słowację. Jeszcze po poprzednich zawodach w Środzie Wielkopolskiej nie odzyskałem całkowitej sprawności. Doskwierał mi ból w nadgarstkach i do tego zmęczenie po treningach przygotowawczych. Pierwszy raz miałem trudność z ułożeniem planu przed zawodami.
Ile jeszcze odpocząć po zawodach, kiedy zrobić ostatni trening przed kolejnymi itp. Cały tydzień odpoczynku to stanowczo za mało. Wyjazd
był zaplanowany na piątek. Widoki były rewelacyjne – cały czas widać było wysokie Tatry, a dodatkowo pogoda dopisała, powiem nawet, że za bardzo, ponieważ czasami miałem dosyć słońca. Zwłaszcza w dzień zawodów.
Całe zawody odbywały się w Liptowskiej Ciepliczce. To bardzo małe miasteczko, bardziej wioska, którą dookoła otaczają lasy i góry – niesamowite miejsce. Plac do Street Workout znajduje się na samym końcu wioski. Widać, że miejsce do treningów ciągle się rozwija, aktualnie budują pomieszczenie z prysznicami. Wymarzone miejsce do treningów.
Trenując na placu, widać wysokie Tatry, a otaczają go lasy. Osoba,
która mieszka w dużym mieście, może dostać zawrotów głowy od nadmiaru świeżego powietrza. W takim miejscu nie miałem jeszcze okazji trenować.
Co do zawodów - ogólnie organizacja była bardzo dobra. Obok postawiono drążek, na którym odbywały się konkurencje siłowe oraz jako miejsce
do rozgrzania się. Fajna i głośna muzyka dodawała sił i motywowała. Kwestie gastronomiczne także fajnie rozwiązano – na miejscu był kucharz, który na bieżąco przygotowywał jedzenie.
Zawodnicy dostali po 2 kwitki, które można było wymienić na dużą porcję jedzenia i sok. Owoce były rozdawane za darmo. Organizatorzy zapewnili nocleg, a po zawodach odbywało się wspólne smażenie kiełbasek.
Jeśli chodzi o przebieg zawodów, to generalnie wszystko odbywało się bez obsuwy. Jednak ze względu na to, że jednego dnia odbywały się dwie konkurencje: freestyle i siłowe, wszystko trochę się przedłużyło.
Zawodnicy byli podzielni na dwie grupy: do 75 kg i powyżej 75 kg. Taki podział był we freestyle i siłówce. Dla kobiet również była konkurencja freestyle. Trochę oburzyła mnie zmiana regulaminu w trakcie zawodów. Na początku każdy zawodnik miał do dyspozycji 1,5 minuty, potem battle
1 vs 1 i w finale kolejne 1,5 minuty. Po pierwszej rundzie podjęto decyzję, że battle 1 vs 1 zostaną anulowane i zostanie tylko jeden ostatni etap – freestyle 2 minuty. Musiałem zmieniać cały plan występów. Z kolei
u dziewczyn ten etap został wdrożony.
Zawody siłowe odbywały się z dodatkowym obciążeniem +25 kg. Podciągania i pompki na poręczach - w pierwszej konkurencji sędziowie zaliczyli mi 17 powtórzeń, a w drugiej 27. Ten wynik zagwarantował
mi pierwszy miejsce.
We freestyle byłem na drugim miejscu. Z tą decyzją się nie zgadzam, ponieważ zawodnik z pierwszego miejsca wykonywał elementy typowo dynamiczne, absolutnie nie mój styl i lekko odbiega od siłowego stylu Street Workout. Ogólnie bardzo jestem zadowolony z zawodów, a trwają przygotowania do kolejnych. Trzymajcie kciuki!