Dieta kenijskich i europejskich biegaczy-amatorów
Czy w afrykańskiej Kenii spotkamy osobę otyłą? Szanse są małe.
Czy natomiast po wejściu do tramwaju w jednym z polskich miast szanse
na takie spotkanie są większe? Niestety, ale tak. Prężniejszy rozwój gospodarczy to wzrost konsumpcjonizmu, a co za tym idzie, większe szanse wystąpienia otyłości. Nie możemy jednak obwiniać gospodarki. Przykład wspomnianej Kenii dowodzi, że ludzie nie są skazani na otyłość.
Winna jest koniunktura, której zawsze możemy się przeciwstawić.
SPIS TREŚCI:
3. Sukuma i maharagwe kontra chleb i kiełbasa
Określ swój cel treningowy, a my pomożemy Ci go osiągnąć.
Klucz do sukcesu tkwi w oddziałującej na nasze zmysły rzeczywistości.
W Kenii rozwój komunikacyjny nie należy do najlepszych. W związku
z tym miliony mieszkańców za najpopularniejszy środek lokomocji uznają marsz, bieg albo rower.
Z jedzeniem nie ma tragedii, ale na pewno nie spotkamy tam budek
z popularnym u nas fast foodem. Okoliczności pomagają Kenijczykom
nie tylko szczuplej wyglądać, ale też świetnie biegać – przypomnijmy,
że Kenia to jedna z trzech biegowych potęg na świecie.
Skoro wszędzie nie jest tak samo, to znaczy, że możemy coś u siebie zmienić. Sukces leży w głowie, a więc to od naszych celów i wymagań zależy, jak będziemy wyglądać. Okoliczności będą przeciwko nam,
ale dowiedźmy przynajmniej, że potrafimy się im przeciwstawić.
Za najpopularniejszą potrawę w Kenii uważa się ugali, czyli połączenie mąki kukurydzianej i wody. Danie łatwe do przyrządzenia (do gotowanej wody należy wsypać mąkę i wymieszać). Potrawa prosta, bez smaku,
i jak się okazuje, bez jakichś szczególnych właściwości odżywczych. Ugali traktowane jest w Kenii jako danie narodowe i wielu jest skłonnych przypisać mu wręcz magiczne moce. Jeśli jednak biegacz z Europy będzie starał
się bazować na ich potrawie, raczej nie zauważy u siebie efektów.
Co innego, jeśli zainteresuje się nim otyły Kowalski, który właśnie złapał bakcyla na bieganie. Próba naśladowania Kenijczyków może okazać
się dla niego zbawienna. Same wykrzesanie w sobie energii, żeby zamiast ziemniaków i kotleta przyrządzić dobrze przyprawione ugali to wielki krok naprzód.
W pierwszej 10 najlepszych wyników wszech czasów w maratonie znajdziemy aż 8 Kenijczyków. Pozostałą lukę wypełnią natomiast ich bliscy sąsiedzi, Etiopczycy. To kenijski biegacz jako pierwszy złamał barierę jednej godziny w półmaratonie. I to kenijski biegacz jest w tym momencie najbliżej złamania bariery dwóch godzin na dystansie dwukrotnie większym.
Przypadek? Nie! To koherencja. Górski klimat, bieg jako popularna forma logistyki, trudny dostęp do przetworzonej żywności i brak wygód
to elementy kenijskiego krajobrazu, które wpływają na ich rewelacyjne wyniki. Przypatrzmy się, co jeszcze stanowi fundament ich codziennej diety.
3. Sukuma i maharagwe kontra chleb i kiełbasa
W drugiej po ugali kolejności będzie to sukuma, a więc ciemnozielona kapusta. Popularne w Kenii jest też uji, a więc zsiadłe mleko. Maharagwe, czyli duża fasola, to kolejny z ich przysmaków. Przyrządzane na słodko
są u nich zielone pomarańcze, ziemniaki i gotowana herbata z mlekiem.
Popatrzmy teraz na naszą dietę i porównajmy ją z tym, co jedzą Kenijczycy. Na śniadanie jadamy płatki śniadaniowe z przetworzonym mlekiem
lub białe pieczywo z tłustym serem i dodatkami; obiad to tradycyjne ziemniaki z kotletem smażonym na tłuszczu, a kolacja to wymyśne naleśniki z dżemem lub kiełbasa z musztardą i chlebem.
Nieprzetworzona żywność i jej mały wybór to w Kenii norma. Jeśli mamy nadwagę, postarajmy się choć w małym stopniu naśladować Kenijczyków. Niskowęglowodanowa dieta i rezygnacja z przetworzonych produktów to obok biegania najlepsza droga na skróty, jeśli chodzi o zrzucenie wagi. Otyłość to choroba XXI wieku w krajach wysokorozwiniętych, ale to nic dziwnego, jeśli wsiadając do pociągu, widzimy ludzi z nadwagą lub otyłością, którzy się obżerają. Musimy zacząć od siebie wymagać!