Muaythai tysiąc lat tradycji. Dyscyplina, w której sport i rywalizacja harmonicznie współgrają z kulturą, historią i sztuką… sztuką walki.


Rafał Szlachta – Prezes Polskiego Związku Muaythai, Sekretarz Generalny Europejskiej Federacji Muaythai (EMF), twórca pierwszego programu szkoleniowego na instruktora sportu Muaythai w Polsce, trener klasy mistrzowskiej Muaythai, jeden z nielicznego grona posiadaczy 14 stopnia khan na świecie (maksymalny stopień do 15 khan). Rozmowa o muaythai, jego historii, ludziach i nadchodzących w kwietniu Mistrzostwach Polski Juniorów i Seniorów w Muaythai.


T.K.: Początek Polskiego Zrzeszenia Muaythai. Jak to było?

Rafał Szlachta: To jeszcze moje czasy studenckie. Interesowałem się samym muaythai. Wyjeżdżałem za granicę, podglądałem, jak to wygląda. Między innymi bywałem na Białorusi, gdzie ten sport już się przyjął

i był dobrze rozwinięty. U nas dopiero zaczynało się ćwiczyć. Nie było też żadnej organizacji, instytucji, która łączyłaby tych, którzy muaythai się interesują. Założyłem jako pierwszy Polskie Zrzeszenie Muaythai. Kupiłem książkę do robienia stron internetowych. W czasach, kiedy jeszcze

z internetem łączyło się przez modem telefoniczny, zrobiłem pierwszą stronę internetową. I właściwie już po miesiącu było widać, że takich pasjonatów

w Polsce jest więcej. Coraz więcej osób z różnych części kraju pisało: „my też ćwiczymy muaythai”. Zaczęliśmy się jednoczyć, zbierać w jedną federację. W 2003 roku odbyły się pierwsze zawody w Polsce, a potem już lawinowo pojawiały się takie wydarzenia. Sekcje mnożyły się i ludzi, którzy uprawiali muaythai, można było spotkać częściej w każdym zakątku Polski. Jeszcze 20 czy 30 lat temu był wielki bum na karate, kick-boxing, kung-fu. To były sporty walki, które nazywało się popularnymi. O muaythai mało kto wiedział. Teraz sale podczas walk muaythai są pełne.


T.K.: Muaythai jeszcze niekomercyjne, ale już popularne. Czym jest? Co to za dyscyplina i dlaczego zyskuje coraz więcej fanów

i zawodników?

Rafał Szlachta: Żeby zrozumieć muaythai, trzeba przenieść się do Tajlandii. Właściwie jest to sport tak stary jak Tajlandia, bo jego historia ma już prawie tysiąc lat. Jedna z niewielu, a może jedyna dyscyplina, która łączy sportową stronę z tą stroną ściśle związaną z kulturą. Jedyny sport walki, któremu obowiązkowo podczas zawodów i walk towarzyszy specjalnie w tym celu skomponowana muzyka. Jedyny sport walki, który rozpoczyna się rytuałem. Tradycyjny rytuał „wai khru”, czyli „oddanie szacunku nauczycielowi”, to nie tylko szacunek oddany trenerowi, ale każdemu, kto nas czegoś w życiu nauczył. I właśnie „wai khru” często jest nazywany „tańcem wojownika”, ze względu na jego układ. Zawodnicy chodzą po ringu w różnych kierunkach, wykonując w rytm muzyki taneczne kroki. Oczywiście w tych ruchach ukryte są techniki muaythai. I ostatnia rzecz wyjaśniająca, czym jest muaythai: jest to sport walki pełnokontaktowy. Często się mówi, że muaythai to walka ośmiu broni, bo dokładnie 8 broni można używać: dwóch rąk, dwóch pięści, dwóch łokci, dwóch kolan.


T.K.: Zatem jesteśmy w Tajlandii, tam, gdzie narodziło się muaythai. Ale skąd ta popularność poza Tajlandią?

Rafał Szlachta: Muaythai światową sławę zyskało pewnie dzięki filmom. Chociażby znany wielu Ong Bak. Pokazane jest tam, jak zawodnik Ting trenuje, przygotowuje się. Elementy muaythai są widoczne właśnie w walce finałowej, w której wystąpił Ting. Jednak najbardziej popularność rozwinęła się dzięki ruchom amatorskim. Ruch amatorski wprowadził ochraniacze na głowę, łokcie, golenie, korpus, co sprawiło, że ten bardzo młody sport walki może być uprawiany właściwie przez wszystkich. Świadomość bólu, odczuwanego przez każdego człowieka, wymagała dużego samozaparcia i odwagi, by rozpocząć treningi muaythai w formule zawodowej, czyli bez ochraniaczy. Ale kiedy ruch amatorski powstał i wprowadzono ochraniacze, to chęć spróbowania swoich sił w muaythai znacznie się zwiększyła, można walczyć, unikać zadawania bólu sobie i przeciwnikowi.


T.K.: Jak ruch amatorski wygląda teraz?

Rafał Szlachta: Amatorska federacja aktualnie łączy 128 krajów z całego świata. Jesteśmy na każdym kontynencie. Jesteśmy rozpoznawalni przez wszystkie międzynarodowe stowarzyszenia sportowe, działamy zgodnie

z zasadami WADA – Światowej Agencji Antydopingowej, na naszych zawodach odbywają się testy antydopingowe, jak na każdych zawodach olimpijskich. To już nie jest grupa kilku zapaleńców, ale prężnie działająca organizacja.


T.K.: Wracając do tej popularności. Wiemy, jak to wygląda od strony zawodnika, a co z oglądającymi walki? Skąd te pełne sale?

Rafał Szlachta: Mógłbym w zasadzie jednym zdaniem odpowiedzieć: muaythai to widowisko. Odbiorca, widz, zawsze będzie szukał widowiska, czegoś, co go zatrzyma. I muaythai potrafi to zrobić. Zaczynamy od rytuału, który w żadnym innym sporcie się nie powtarza, a potem jest efektowna walka, podczas której pracują ręce, łokcie, kolana, etc. Znakomita dla odbiorcy.

 

T.K.: Jeśli bliżej przyjrzeć się działalności muaythai, nie sposób pominąć szczególnego wydźwięku, jakim jest działalność dobroczynna. Polski Związek Muaythai prowadzi dwie kampanie społeczne „Muaythai Przeciw Narkotykom” oraz „Sport to Twój Gang”.

Rafał Szlachta: Kampanie są inicjatywą płynącą z Tajlandii. Tam wystartował pomysł, ale nie ma co ukrywać, że dzięki staraniom moim,

a jeszcze bardziej trenera kadry Rafała Simonidesa, który jest Ambasadorem Kampanii. Kampanie te to nie tylko hasła i nazwa, ale wiele realnych działań. Rafał Simonides odwiedził wiele szkół i klubów, gdzie opowiadał o muaythai i o tych kampaniach. Przyjeżdżał ze swoimi medalami, pucharami, filmami i opowiadał o wyjazdach, i o tych wszystkich fajnych rzeczach, jakie można przeżywać w sporcie. Mówił o gangu. Dzieci i młodzież zawsze chcą mieć jakiś swój gang, w sensie grupy. A nam zależy, aby to nabrało pozytywnego znaczenia – gangu sportowego. I tak już od ponad 10 lat tworzy się historia, w której mamy przykłady wielu młodych ludzi, którzy dzięki wejściu na salę i rozpoczęciu treningów naprawili coś w swoim życiu.

 

T.K.: 23–24 kwietnia 2016 r. Targi Kielce, FIT Weekend 2016.

I w programie Mistrzostwa Polski w Muaythai. Czego mamy się spodziewać?

Rafał Szlachta: Czołówka polskich zawodników i zawodniczek w kategorii junior i senior. Ostatnia eliminacja do Mistrzostw Świata w Szwecji.

W Kielcach będzie podjęta decyzja, kto z tej szerokiej kadry pojedzie do Szwecji. Zatem poziom rywalizacji będzie wysoki! A z lokalnym ośrodkiem leczenia uzależnień stworzymy również stoisko i będziemy promować nasze kampanie. W takich punktach będzie można skorzystać z porad ekspertów, jak zapobiegać i pomóc młodym, kiedy popadną w nałóg. Sekcja Sportów Walki KLINCZ, która jest oficjalnym organizatorem Mistrzostw Polski Muaythai IFMA, będzie wcześniej przygotowywać pokazy zapraszające na mistrzostwa.


T.K.: Kto może zasiąść na widowni?

Rafał Szlachta: Na naszej widowni zasiadają wszyscy: zaczynając od dzieci, a na osobach starszych kończąc. Wystarczy mieć w sobie chęć dobrej zabawy i kibicowania. Nie ma ograniczenia w zakresie wiekowym. Z badań, które przeprowadziliśmy, wynika, że sporty walki odwiedza więcej kobiet niż mężczyzn. Otrzymaliśmy również informację, że Mistrzostwa odwiedzi m.in. Ambasador Królestwa Tajlandii.

 

T.K.: Nie zdradzajmy wszystkich tajemnic! Dziękuję za rozmowę.