Psychologia żywienia by Paweł Głuchowski
Zagadnienie, które chciałbym poruszyć dziś, od dawna mam już w głowie. Początki myślenia o nim sięgają zamierzchłych czasów, kiedy zacząłem swoją przygodę ze sportem w zakresie rywalizacji kulturystycznej, czyli 2012 roku.
SPIS TREŚCI:
1. Moje początki
2. Proste zasady
3. Nie dajmy się zwariować


dietetyczne i treningowe już od 29,99 zł / mies.
1. Moje początki
Kiedy przygotowywałem się do moich pierwszych zawodów, ważnym punktem, który miałem ciągle na uwadze, była dieta – niezbędna cegiełka przy budowaniu mojego ciała i jego modelowaniu. Slogany typu: „jesteś tym co jesz”, „70% formy robisz w kuchni” itp. wdrukowały się wtedy w moją świadomość. Czy nadal za nimi podążam? Oczywistość! Są to reguły poprawne i bardzo uniwersalne. Jednak mając już trochę doświadczenia, trochę inaczej do nich podchodzę. Jak?
Myślę, że słowa, które przeczytacie poniżej, będą dotyczyły nie tylko wielu zawodowych, profesjonalnych sportowców, poświęcających swojej dyscyplinie wiele czasu, ale i amatorów, ćwiczących rekreacyjnie.
Postawmy sobie podstawowe pytanie: Co to jest dieta? Co słyszę najczęściej w odpowiedzi? Jest to droga do ukształtowania sylwetki, zrzucenia zbyt wielu kilogramów, budowy wytrzymałości, przybrania na masie, poprawy swoich wyników...
Dieta to, w takim sposobie patrzenia, droga do określonego powyżej celu. Ale czy na pewno jest osobistym sposobem osiągnięcia tego celu?
2. Proste zasady
A co wy na to, jeżeli powiem teraz, że dieta może, a nawet powinna, stać się czymś BEZ CELU? Dziwnie to brzmi – bez żadnych ambicji, co? „Bez celu” nie jest przecież tym samym co „bez sensu”! Ja po prostu uznaję dietę za swoisty sposób na życie w połączeniu z konkretnym stylem odżywiania, który wcale nie musi być nastawiony na sprecyzowany cel – jest to raczej pomysł na funkcjonowanie każdego dnia. Jednak zobaczmy, jak działa. 90% osób, które postawią sobie za cel np. schudnięcie, postanowi „ok, od dziś katowanie się dietą” – po osiągnięciu tego celu robi sobie od diety odpoczynek.
Chodźmy dalej tym tokiem myślenia: nie cierpię celu, jaki sobie postawiłem, bo wymaga ode mnie strasznego wysiłku, a dieta jest obrzydliwa – jedzenie bez smaku, które nijak mi nie pasuje. O co tu w ogóle chodzi? Dotrzeć do celu, a potem zatopić się w niekończącej przyjemności? Nagrodą za wysiłki ma być powrót do tego, co lubiliśmy, ale w imię utraty kilogramów czy rzeźbienia sylwetki musimy rzucić... To bez sensu – jeśli kochasz pizzę
i słodkości, to je zjadaj z przyjemnością, nie wpychaj w siebie
ryżu z kurczakiem!
Naprawdę, moim zdaniem to nonsens. Na moim profilu pojawiają się często zdjęcia pączków, czekolady, sushi... Pewnie mówicie sobie wtedy: porażka, tak cały czas łamać dietę, bez przerwy ten cheat day. Ale pewnie nie pomyśleliście nigdy, że właśnie taki jest mój plan żywienia? Dziwnie brzmi, ale to jest prawda.
W mojej filozofii dieta jest po prostu indywidualnym stylem żywienia – jedzeniem tego, co lubię, łatwo mi to więc utrzymać – no i oczywiście czymś, co nie męczy. Czy w takim razie moja dieta się kiedyś kończy? NIE! Lubię jeść zdrowo każdego dnia, a co jakiś czas, w regularnych odstępach, zjeść coś faktycznie niezdrowego – ale ja nazywam to „zasłużonym dodatkiem specjalnym”, „nagrodą za wymagające treningi”, „zasłużonym doładowaniem energii”.
3. Nie dajmy się zwariować
Nie jestem na tym punkcie przekręcony, nie modlę się, by nadszedł koniec diety, a z nim moment, w którym zjem, co tylko chcę. Nie katuję się rozmyślaniem o „tej strasznej diecie”. Po prostu żyję! Ale bardzo was proszę, zrozumcie mnie teraz dobrze – nie chcę słyszeć tekstów typu „codziennie pączek, bo Głuchy przykazał”... Jak nikt znam swoje ciało, od paru lat regularnie poświęcam czas na ciężkie treningi, mam szybki metabolizm i mogę pozwolić sobie na to wszystko, o czym mówię – stąd moja decyzja o sposobie bycia i jedzenia. A ty, drogi czytelniku, zanim dobierzesz plan żywieniowy, który będzie odpowiedni dla twojego organizmu i da ci radość, poznaj najpierw siebie i w kryteriach, w jakich jesteś w stanie, oceń ten plan i wybierz produkty i proporcje, które będą odpowiednie. Pamiętaj, wszystko zawsze z głową i w granicach rozsądku. Nie bądźmy szaleńcami ze zniszczoną psychiką, nie róbmy rewolucji. Dystans i umiar – inaczej zwariujemy!
Zobacz profil autora:
https://www.facebook.com/gluchowski.p/